Piotr Nowak i Adam Mandziara

Piotr Nowak wspomina pracę w Lechii Gdańsk

Piotr Nowak od początku roku jest trenerem Jagiellonii Białystok. Były szkoleniowiec Lechii Gdańsk wrócił na ławkę trenerską. Na łamach Sport.pl wspomina sezon 2016/17, kiedy to był bliski wywalczenia mistrzostwa Polski.

W końcu trafił pan do Polski, do Lechii, i w pierwszym sezonie 2015/16 potrafił pan wyciągnąć zespół z dolnej połowy tabeli na piąte miejsce. W drugim sezonie do ostatniej kolejki walczył pan z Lechią o mistrzostwo Polski. Śni się panu jeszcze ten ostatni mecz z Legią (0:0)? Wyniki tak się ułożyły, że jeden gol w Warszawie dałby wam tytuł, a po remisie skończyliście na czwartym miejscu. Panu z kolei zarzucano, że grał pan na remis w tym spotkaniu.

– Nie, nie żałuję też tego spotkania i wkurza mnie to gadanie, że Nowak zagrał asekuracyjnie. Nie wiem, kto to wymyślił, chyba mój serdeczny kolega Roman Kołtoń, ale za każdym razem „pali się mój bezpiecznik”, gdy ktoś o tym wspomina. Tłumaczyłem mu: „Roman, tydzień wcześniej zagraliśmy tym samym składem z Pogonią Szczecin i wygraliśmy ten mecz 4:0. Jakbym posadził na ławce Paixao, Peszkę i Krasicia, a za nich bym wpuścił trzech obrońców – okej, wtedy zagrałbym defensywnie.

Ktoś wymyślił bzdurę, że w przerwie nasz prezes przyszedł do szatni i powiedział, że Lech prowadzi w Białymstoku z Jagiellonią 2:0 (mecz zakończył się remisem 2:2 – przyp.red), co wówczas dawało nam trzecie miejsce i puchary. I że niby od tego momentu mieliśmy skupić się na defensywie. Nie mogę już tego słuchać.

Albo chcesz wygrać mistrzostwo, albo nie chcesz go wygrać. Ja i mój zespół zrobiliśmy wszystko, żeby to mistrzostwo wygrać. Nie będziemy zrzucać winy na nikogo – sędziego, Jagiellonię, Lecha czy kibiców w Białymstoku, którzy serpentynami przerwali mecz na kilkanaście minut.

Mistrzostwo Polski dla Lechii było jednak na wyciągnięcie ręki.

– Dokładnie. W siedmiu meczach grupy mistrzowskiej nie straciliśmy bramki, a strzeliliśmy 11. Po cztery Pogoni i Jagiellonii, dwa Termalice i jednego Wiśle Kraków. Bezbramkowo zremisowaliśmy w Poznaniu, w Warszawie, no i niestety u siebie z Koroną Kielce. I tych dwóch punktów nam zabrakło do mistrzostwa.

– Naprawdę nie trzeba wygadywać głupot, że graliśmy gdzieś asekuracyjnie. Ile Legia z nami stworzyła sytuacji? Zero. A gdy graliśmy już w dziesiątkę, w 80. minucie Paixao wyszedł praktycznie sam na sam, Malarz jego strzał obronił, do tej pory nie wiem, jak to zrobił. Gdyby to wpadło, mogłoby być po meczu. Ani w przerwie, ani przed meczem, ani w trakcie nikt nie sprawdzał, jaki wynik jest w Białymstoku.

Cały wywiad na sport.pl

Dodaj komentarz